Cześć! Dzisiaj przychodzę do was z kolejną porostową aktualizacją. W tym miesiącu na moim skalpie wylądował indyjski olej Sesa klik. Olej zawiera mnóstwo ziół indyjskich oraz ekstraktów. Z tej racji, również posiada specyficzny i mocny zapach, który nie wszystkim może odpowiadać. Mnie akurat nie przeszkadza. No dobra więc jak i ile stosowałam sesę?
Olej ten występuje w trzech pojemnościach 30 ml, 90 ml i 180 ml. Największa kosztuję ok. 25/30 zł. Ja stosowałam największą. I taka wielkość starczyła mi dokładnie na 3,5 tyg stosowania. Olej wcierałam co drugi dzień, przed myciem na około 6 h. Wcieranie było połączone z około 15 minutowym masażem skóry głowy. Olej nie podrażnił mi skalpu, nie wystąpiło też żadne uczulenie.
Jakie więc efekty zauważyłam?
Przede wszystkim już po około dwóch tygodniach, wielki wysyp baby hair. Naprawdę teraz mam ich mnóstwo i nie mogę ich okiełznać. Jeśli chodzi o przyspieszenie mojego porostu (bo na tym głownie mi zależy), to nie był on tak spektakularny jak w przypadku banfi! Wynosił niecałe 2 cm. Jednak dla mnie to i tak dużo, gdzie moje włosy standardowo rosną 1 cm na miesiąc. Jeśli chodzi o wypadanie, to niestety nie mogę się wypowiedzieć czy sesa go zahamuje, ponieważ mi wypada jedynie kilka włosów dziennie.
Tak efekty przedstawiają się na zdjęciach.
Widać, że włosy faktycznie rosną i myślę ze do wakacji osiągnę już długość, w której najbardziej się sobie podobam. Choć to na pewno nie będzie koniec ich zapuszczania. 

Aby być ze mną na bieżąco zapraszam was na mojego instagrama wlosowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz